

Podczas dzisiejszej sesji Rada Miasta Puławy opowiedziała się za rozpoczęciem procedury zmierzającej do poszerzenia miejskich granic o fragment sąsiedniej gminy wiejskiej Puławy. Samorządowcy w tej sprawie byli niemal jednomyślni. Nikt nie był przeciw.

Za podjęciem uchwały, która upoważnia prezydenta Pawła Maja do przeprowadzenia konsultacji społecznych w sprawie proponowanego przejęcia na własność ponad tysiąca hektarów przy Azotach, zagłosowało 17 radnych ze wszystkich politycznych opcji. Przeciw oficjalnie nie był nikt, także radni którzy otwarcie skrytykowali pomysł aneksji blisko 200 hektarów pod przemysł oraz ponad 800 pozostałych gruntów (głównie Lasów Państwowych) położonych przy Zakładach Azotowych. Przeciwko sięganiu po te ziemie wypowiadali się m.in. radni PiS - Bożena Krygier i Waldemar Orkiszewski, a także radna niezależna - Ewa Wójcik.
Obserwując przebieg obrad można było odnieść wrażenie, że puławscy samorządowcy poddani krytyce ze strony demonstrujących swój sprzeciw mieszkańców gminy wiejskiej Puławy na czele z reprezentujących ich interesy wójtem Kamilem Lewandowskim, projekt uchwały odrzucą. Przez większość czasu poświęconego na dyskusję w tej sprawie padały argumenty przeciw. Otwarcie "za" nie licząc samego prezydenta Maja, była jedynie radna PSL, Anna Szczepańska-Świszcz. - Nienawidzi mnie połowa Puław, a teraz będzie cała gmina, ale ja lubię wkładać kij w mrowisko - przyznała, argumentując swoją postawę dbałością o interesy miasta.
Koronnym argumentem podnoszonym przez Pawła Maja był ten o peryferyjnym wobec wiejskiej gminy Puławy charakterze wskazanego terenu. Chodzi o to, że ten niezamieszkały skrawek gminy nie jest z nią skomunikowany. Wszystkie drogi i sieci spięte są natomiast z miastem głównie poprzez leżący na jego terenie chemiczny kombinat. Kolejnym był brak inwestycji ze strony gminy na tym terenie - nie licząc ok. 75 tys. zł wydanych na aktualizację miejscowego planu zagospodarowania. Prezydent zasugerował, że miasto gotowe jest zainwestować w te ziemię więcej, by optymalniej wykorzystać jej potencjał.
Potencjał jest bardzo wysoki. Wspominana planowana rafineria ziem rzadkich, która w niedalekiej przyszłości miałaby powstać na "Pustyni Kaltenbacha" zajęłaby ok. 8 hektarów z blisko 190, jakie miałoby trafić na przemysłowe inwestycje. Zabudowanie tego obszaru to natomiast poważne, wielomilionowe środki do budżetu, głównie z podatku od nieruchomości.
Przeciwnicy zabierania gminie ziemi, co doprowadziłoby do jej znacznego zubożenia, odwoływali się do moralności, sumienia, dobrosąsiedzkich stosunków i kontynuacji dobrej współpracy. Jak przekonywali, aneksja ziemi wbrew woli sąsiada, może te relacje trwale popsuć ze szkodą dla obydwu stron. Padł nawet argument mówiący o tym, że terytorialny spór może zniechęcić inwestora, na którego liczą w Azotach.
Co ciekawe, w dyskusji na temat zmiany granic miasta, część radnych Puław mówiło głosem goszczących w sali przedstawicieli sąsiedniego samorządu. Ochoczo krytykowali prezydenta, wywołując salwy braw ze strony zgromadzonych mieszkańców gminy wiejskiej. Uszczypliwości nie szczędzili sobie także reprezentujący rozbieżne interesy Paweł Maj i wójt Kamil Lewandowski. Ten drugi przypomniał zebranym m.in. definicję słowa "grabież" oraz porównał działania miastao do "skoku na kasę".
Nastroje tonować próbował radny Mariusz Cytryński (KO), który przypominał zebranym o tym, że podejmowana uchwała to dopiero pierwszy krok w długiej, wielomiesięcznej procedurze, która nie musi zakończyć się odebraniem gminie ziemi. - Dajmy sobie szansę na dialog - apelował, wskazując na to, że obydwie strony mają czas na dojście do porozumienia.
Samo głosowanie, jak wspomnieliśmy na początku, ku zaskoczeniu zebranych, zakończyło się niemal jednomyślnym przyjęciem uchwały rozpoczynającej procedurę. Siedemnaścioro radnych było "za", dwóch wstrzymało się od głosu (W. Orkiszewski, T. Szabłowski), a radne Bożena Krygier i Ewa Wójcik nie wzięły udziału w głosowaniu.
Taka decyzja rady miasta nie znaczy, że we wrześniu lub październiku Puławy o powiększą się o ponad tysiąc hektarów. Do tego jeszcze dość daleko. Teraz czas na konsultacje z mieszkańcami (obydwu gmin), następnie kolejna uchwała rady. Jeśli samorządowcy mając już więcej informacji, podtrzymają swój zamiar, sformułowany wniosek zostanie wysłany do wojewody. Potem sprawa trafi do szefa resortu MSWiA, a po jego akceptacji dokumenty otrzyma rada ministrów. Dopiero wtedy, być może rok po ewentualnej uchwale samorządu, może nastąpić realna zmiana granic.
